Mało kto dzisiaj chyba się zastanawia na tym, na czyim to podwórku my żyjemy, oczywiście NASZYM ;-). Chodzi mi jednak o to, by zastanowić się kto kształtował krajobraz i do kogo on należy. My Dolnoślązacy (należałoby się jednak wyjaśnienie co to znaczy, może kiedyś...) żyjemy tam, gdzie jeszcze niedawno była mieszanka Niemców, Polaków, Czechów a nawet Serbochorwatów, większość krajobrazu kształowali właśnie tamci ludzie. Jest mi przykro gdy obserwuję, jak nieświadomie, a częściej przez zwykłe niedbalstwo i głupotę, usuwa się, niszczy i dewastuje coś, co wydawało się nieusuwalne, niezniszczalne, trwałe, przyswojone. Trochę jest mi smutno, że jestem tego wszystkiego świadomy tak, jakbym widział w drzewach, domach, nawet dróżkach duchy tamtych ludzi, nie widzę z drugiej strony przyszłości, ale tego chyba nikt nie widzi.
Jeśli pozwolicie, będę zamieszczał od czasu do czasu po kilka fotek ginących krajobrazów, jakichś drobnych elementów, które już wkrótce znikną zupełnie.
Czereśnie
To niepozorne drzewko, jest powszechne w poniemieckim, ale głównie śląskim krajobrazie. To drzewo, jest trochę jak wierzba w dolinie Wisły, tajemnicze, samotne, pokręcone, jak symbol ludzkiego losu. W słowiańskich baśniach, człowiek jest trochę jak wierzba, odrobinę brzydki i pokraczny, trochę tajemniczy, trochę stojący między tym a tamtym światem, ale jak jest pięknie, to pogwizduje witkami i zieleni sie do słońca nad (ugorem). W niemieckich baśniach (nie jestem znawcą, znam tylko kilka) bohatersko człowiek boryka się trudem, pokręconym i skrzywionym losem, często samotnie stawia (z powodzeniem) czoła wiatrom i zimie, czasem daje trochę słodyczy... jak czereśnia.
Na polach w okolicy Mietkowa była kiedyś wspaniała, kilkukilometrowa aleja czereśni, obsadzono polną drogę z Nowej Wsi Kąckiej do Milina. Stuletnie drzewa wspaniale wyglądały na tle pofalowanego krajobrazu i specyficznych burzowych cumulusów, pędzących znad niemieckich nizin. No i przyszło komuś do głowy, żeby kilkaset drzew wyciąć w pień. Zostało zaledwie kilka sztuk, ale jak wczoraj widziałem i na nie przyszła pora.
to akurat jest topola, wiadomo co symbolizuje |
w oddali, przed wieżą kościoła, gałęzie z wyciętych czereśni |
Bardzo lubię takie teksty, a jak jeszcze okraszone są ładnymi zdjęciami, to jest już przecudownie.
OdpowiedzUsuńMnie Śląsk (nie wiem dlaczego okolice Katowic zawłaszczyły sobie tą nazwę, bo to w końcu Śląska peryferia) zawsze przygnębiał. Piękna kraina, tak różna od reszty Polski, zrujnowana przez lata polskiego władania. Nie szanuje się tego co dostaliśmy "w spadku" po Niemcach. Wspaniałego i harmonijnego połączenia krajobrazu naturalnego z architekturą.
Z tymi Katowicami to sprawka komunistów, to taka gra słowna i historyczna... Powód prozaiczny, Przed wojną ta kraina nazywała się Śląskiem, komuniści przemianowali go na Dolny Śląsk, a Śląskiem nazwali to, co dzisiaj rozumiemy pod ta nazwą. Na Zachodzie Silesia to dalej Silesia, więc wszelkie roszczenia Niemców (tzw. ziomków) dotyczą utraconego Śląska, gdy słyszy to jednak przeciętny obywatel Polski zastanawia się, jakim prawem chcą nam zabrać nasz Śląsk (górny). Przecież i przed wojną to było nasze. Na takim skrócie myślowym łatwo było budować kapitał polityczny, łatwo było manipulować.
OdpowiedzUsuńi niech mi tylko ktoś miauknie o winietowaniu i ciemnych rogach zdjecia - walnę w dziób
OdpowiedzUsuń