poniedziałek, 31 grudnia 2012

Niemieccy właściciele

Cztery lata temu, rok po wprowadzeniu się do wrocławskiej kamienicy na Hubach poznałem starszą panią, mieszkankę domu. Zwykłe dzień dobry na schodach, czasami wnosiłem jej zakupy do mieszkania. Pewnego razu zaprosił mnie do mieszkania i zapytała, czy nie pomógłbym wynosić meble, gdyż wyprowadza się. Jak nie pomóc? Tą banalną historią zaczyna się, właściwie trwa historia kilku zdjęć, które jak się okazało, są nierozerwalnie związane z tym domem.

Wyprowadzka zaczęła się od drobnych gratków, które trzeba było poukładać w pudła. Wszedłem do mieszkania i... zamarłem. Było jakieś inne, specyficzne. Nie jak mieszkania naszych dziadków bardziej lub mniej "z epoki". Czułem się raczej jak postać ze starej, przedwojennej fotografii, tyle, że w kolorze i trójwymiarze. Zapytałem, czy mogę się porozglądać i porozkładać pudła.  Na ścianach w długim korytarzu wisiały obrazy i fotografie, na wielu były napisy po niemiecku. Wyfroterowane podłogi, meble  powoskowane. Pachniało trochę naftaliną. Odświętnie mimo, że dzisiaj zaczynamy wyprowadzać tą staruszkę. Zachwyciły mnie sprzęty, trochę podniszczone ale wszystkie w spójnym stylu: meble, kredensy, karnisze, żyrandole, szkła, zastawy, obrazy, fotografie. Oglądałem to wszystko zdumiony, jakbym wizytował jakieś muzeum, albo przeniósł się do innej epoki. W kuchni i łazience stały piece na węgiel, kaflowe, zdobione, z miedzianymi bojlerami. W kredensie szufladki, o ścianę pod oknem oparta stolnica z grawerowanym napisem: GEBR. WICHMANN, BERLIN KARLSTR 13, Instalacje elektryczne w peszlach a pstryczki czarne, ebonitowe. I te obrazy, sczerniałe ale eleganckie, piękne, bez krzty kiczu. 

Herbaty nie dostałem, plotki o skąpstwie właścicielki okazały się prawdziwe. Jak się dowiedziałem od pomagających, starsza pani Korpasowa zamieszkała jako panna w tym mieszkaniu razem z wujostwem. Wszyscy pracowali na kolei, nie dopytywałem, ale starsza Pani chyba nie miała męża, była inwalidką od wczesnych lat 60 tych, ciotka szybko zmarła, wujek popadł w ciężka chorobę. Zwykłe losy. Jednak zadziwiające jest to, że wpędzoną w biedę rodzinę nie stać było na remonty, sprzęty a jednocześnie nie pozwolili sobie na wyzbywanie się mebli, których nie można było zastąpić niczym innym. Jak wszyscy mieszkańcy tej kamienicy, ci ludzie wprowadzili się do świeżo opuszczonego przez Niemców mieszkania. W pełni wyposażonego.  Z czasem mijały mody, ludzie spieniężali sprzęty, wymieniali na nowe. Rodzina Korpasów jednak z pietyzmem dbała o sprzęty, detale, wyposażenie, meble, a nawet podłogi. Sąsiedzi mówili że ze skąpstwa, może i tak. Co za różnica. I tak mieszkanie przez ponad 60 lat nie zmieniło się na jotę. 

Pakując te sprzęty czułem się jakbym palił stare księgi, właśnie uświadomiłem sobie, że znika coś niepowtarzalnego, coś unikalnego w całym Wrocławiu, może nawet coś jeszcze bardziej cennego. Wszystkie sprzęty zostały rozczłonkowane, podzielone, byłem świadkiem jak jacyś ludzie, chyba rodzina, bili się o te sprzęty, jak na ulicy darli się wyzywając od złodziei. Jak podjeżdżały samochody a jeden z krewniaków na miejscu sprzedawał wszystko antykwariuszom. Nawet karnisze wyrywali z tynkiem i ładowali. 

To co nie podobało się albo było "tanie" lądowało na śmietniku, co mogłem, ratowałem: kredens, szafka, parę gratów. Na końcu, jak już wszystko było rozparcelowane, puste, siedziałem z siostrzenicą Pani Korpasowej i  dyskutowaliśmy o całym tym zamieszaniu. Został nam jeszcze jeden pokój, cały w gratach, pudłach, w kącie leżał węgiel, w drugim kącie popiół. W tym pokoju umarł wuj Korpasowej, od tego czasu pełnił on rolę rupieciarni. Ściany były czarne, okna zadymione, zajęło mi chwilę czasu, by się przyzwyczaić do mroku. Po chwili czasu dostrzegłem stare obrazki na ścianach, w kącie leżały gazety a między nimi wielkoformatowe fotografie. Pod obrazami i za szafkami ukazała się soczysta barwa ozdobnych tapet, fotografie były w bardzo dobrym stanie, kilka jedynie zawilgoconych. Pokazałem to wszystko mojej rozmówczyni.

"Te zdjęcia wisiały w mieszkaniu w chwili jak się wprowadzali tutaj, ciotka ich nie lubiła, niech je Pan zatrzyma bo gotowa je spalić". Teraz te zdjęcia wiszą w mojej kuchni, ale goście, którzy u nas nocują ich nie lubią. Mówią, że ktoś na nich patrzy ... ;-)




środa, 26 grudnia 2012

współczesna technika...

Po zapoznaniu się z moim najnowszym smartfonem stwierdzam, że ilość możliwości jakie oferuje ta technologia jest nieograniczona...  Nie odważyłem się jednak skorzystać ze wszystkich opcji jakie zaoferował mi producent.


czwartek, 22 listopada 2012

cisza nocna



Nie mam chwilowo co publikować więc publikuję co mam w tej chwili ;-). Browar Mieszczański w nocy. Wracając późno do domu, lepiej nie mieć aparatu ze sobą, bo się wraca jeszcze później....

































niedziela, 18 listopada 2012

landszafcik

Co tu pisać, landszaft aż boli. Jednak bardzo ładne, jesienne słońce, nie potrafiłem się powstrzymać ;-). Zdjęcia z Książańskiego Parku Krajobrazowego, nie ma tutaj ani szlaków, ani ścieżek, po prostu las, drogi leśne i właściciele quadów i crossów, rozwalający całą tutejszą przyrodę. W wolnej chwili wybierzcie się tutaj na wędrówkę z Dobromierza do Świebodzic. Na przełaj, przez dąbrowę, wąwozy, łąki górskie, 10 km piękna.  









 































środa, 24 października 2012

Zieleniec-skiresort

Zieleniec-skiresort, jakaż dumna nazwa. Miałem okazję po kilkunastu latach ponownie odwiedzić tą małą wioseczkę. No cóż, chyba się lekko postarzałem, bo jakoś entuzjazmu nie odczułem za grosz spacerując po "deptaku", przeciwnie natarczywie nachodziła mnie myśl: "za moich czasów" można było tutaj nawet umrzeć od roku tego miejsca. Dla jasności, nie żebym narzekał na astronomiczną plątaninę piętrowych wyciągów, nie żebym sobie nie chwalił wielkie banery, na rozwarstwionej dykcie producenta rozpuszczalnika do zębów, nie żebym zazdrościł miejscowym, że dorobili się majątku na narciarstwie. Pamiętam jednak wielką falującą kwiatami halę, ze wspaniałym widokiem na Masyw Śnieżnika, pośrodku kościółek z zadartym paluchem dzwonnicy a dookoła, to tu to tam (wybaczcie, trochę mi się to kojarzyło z plackami krowimi) porozrzucane na łące stare, drewniane, sudeckie chaty. No i wielki, asfaltowy parking przy którym rozpadał się hotel FWP. To wszystko pokryła gęsta sieć wyciągów, pobudowały się hotele, ceny działek podskoczyły do niewyobrażalnych wartości. I tyle zostało z tego dziwnego świata, gdzie krowy łaziły po podwórkach, słychać było pianie kogutów, szczekanie psów i gdzie staruszki łaziły po polnych ścieżkach nie wiedzieć po co i dokąd.  Niektóre rzeczy nawet pamiętam z "tamtych" czasów, na przykład poniższe drzewo, przy którym przysiadały "owe" staruszki, wspinające się do wsi od kościoła. Dzisiaj na szczęście nabrało nowej, znacznie bardziej użytecznej funkcji, adekwatnej do przeznaczenia działki (stok narciarski):





Ale co tam z narzekaniem. Jedno miejsce się zmieniło od tych kilku lat, ale jakoś inaczej: kościółek i cmentarzyk (temat na czasie). Początkowo tak po prostu sobie stałem, jednak po pewnym czasie, zaczęły do mnie docierać rzeczy, jakby to ująć, metafizyczne. W kościółku wystrój zróżnicowany, jednak niektóre elementy mają cechę "ludowego" baroku. Będąc tam, aż trudno oprzeć się wrażeniu, że powstałe w epoce rzeźby, obrazy, detale są jakby uśmiechnięte, radosne, z jakimś takim specyficznym "zdziecinnieniem" a nawet przewrotnością. No Pan Bóg na chrzcielnicy (wybacz Panie) wygląda raczej jakby się dopiero obudził i dziwił na to, co widzi. Chyba rzeźbiarz miał swoją własną wizję Pisma skoro zmartwychwstały Jezus chrzci (no właśnie, kogo?), Jana, może samego rzeźbiarza, może mnie, no właśnie kogo? Świetna przewrotność w tej figurce. Jeszcze bardziej mnie dziwi, że te wszystkie detale się trzymają, że nie są powyginane paluchami turystów (promienie i flaga to cynowe blaszki).





Cmentarzyk wydał mi się jeszcze mniejszy niż był kiedyś, mam wrażenie że zniknęło kilka poniemieckich nagrobków, ale to co zostało, też zasługuje na chwilę uwagi. Barokowe aniołki, na jednym z nagrobków, skąd są nie wiem, sa raczej wetknięte w ziemię przez kogoś. Są z drewna, ale to drewno jest tak potwornie stare, że figurki są jakby ażurowe, jakby w połowie z drewna, a w połowie z powietrza, trochę jakby wyjedzone przez kornika. Jednak nie sypią się, są twarde jak kamień, doskonale zachowały detal, a jednocześnie bardzo kruche, delikatne, wrażliwe. I nie wiadomo, czy się wkrótce rozsypią, czy będą trwały.






Chyba jednak będą trwały, bo na tym samym grobie mamy dość zagadkowy, drewniany nagrobek, z 1939 roku, dębina jest w tak doskonałym stanie, że kolejne kilkadziesiąt lat stania mamy tutaj zagwarantowane więc spieszyć ze zwiedzaniem chyba się nie musicie:-)  Symbolika jest dla mnie mocno zastanawiająca, ale nie jestem znawcą, więc raczej z rezerwą do moich wynurzeń... Ta osoba miała 74 lata, a jest portretowana jako panna (wianek), młoda, nawet powabna kobieta, i te róże dookoła, które zwykle w przypadku kobiety oznaczają czystość i dziewictwo. Może więc zakonnica, a może to jej dusza jest tutaj na portrecie?









Ten nagrobek troszkę mnie zastanowił, bo ewidentnie jest wykonany w przedwojennym stylu, pochowany jest tutaj Polak, którego raczej na taki nagrobek nie byłoby stać. Napis nagrobny jest wykonany z ebonitu albo jakiegoś innego "plastikowego" materiału, przyklejony kitem do okien do nagrobka, a litery namalowane odręcznie farbą olejną. Ten grób jest chyba jednak znakiem tamtych czasów, ludzie żyli w niemieckich domach, i spoczywali w niemieckich grobach. Ale ile trzeba mieć odwagi, żeby położyć się na zawsze w cudzym grobie?





Ostatni z nagrobków, Polak, nagrobek rzeźbiony, drewniany, jeśli pamiętam osoba została pochowana w 1986 roku. Moim zdaniem świetna, odważna i chyba stojąca w poprzek tradycji forma. 


niedziela, 7 października 2012

wrocławskie grusze

Ostatnio uciąłem sobie fascynującą pogawędkę o wrocławskich, XIX wiecznych podwórkach. O tym może kiedyś, jak zbiorę materiał fotograficzny. Teraz jednak, o ostatnich chyba świadkach tamtych zdarzeń: o stuletnich gruszach. Kiedyś drzewa owocowe były powszechne na wrocławskich podwórkach, zwyczajnie dostarczały witamin mieszkańcom, supermarketów nie było. Dzisiaj służą tylko psom... Ostatnio Wrocław zaplanował dużą akcję rewitalizacji podwórek, więc drzewa idą pod piłę. 


































poniedziałek, 1 października 2012

rozwój technologiczny...

No cóż, Nikon chwali się, że w swoim aparaciku S60 znacznie poprawił system rozpoznawania twarzy. Działa rzeczywiście doskonale !!!! :-)






za flickr.com (fotka jednego z użytkowników)



piątek, 28 września 2012

p. Słodowy

Stary ruski obiektyw, przejściówka do powiększalnika M32, pilnik, wiertarka, trzy aluminiowe nity, szlifierka, pole kukurydzy i proszę jakie ładne efekty...























wtorek, 25 września 2012

Armenia, no to kończymy



Wybierając się do Armenii miałem nadzieję zobaczyć korzeń Chrześcijaństwa, szykowałem się na nabożeństwa, śpiewy, na klimat który się nie zmienił od II wieku naszej ery, e coś tam znajdę czego coraz bardziej brakuje u nas. Tysiące lat Ci ludzie modlili się, a 70 lat komunizmu  i dwa pokolenia wystarczyły, żeby świątynie zamarły i popadły w gruzy.  Zobaczyłem ruiny, poste wnętrza, gdy łącznie naliczyłem może 20 osób wierzących, to miałem wrażenie, że odwiedzam jakąś wymarłą cywilizację, którą najechały chordy laików. Oprócz tych 20 wierzących, reszta odwiedzających te miejsca zachowywała się dziwnie, w sposób dla mnie niespotykany. Nie potrafię tego fenomenu opisać, wyobraźcie sobie może mszę św. w jakiś naszym kilkusetletnim kościele, a tutaj nagle włażą ludzie,  idą środkiem, robią sobie zdjęcia, gadają, jedzą, krzyczą, nawołują się, jakby nie widzieli co się dzieje. 

Gdyby patrzeć na te świątynie okiem nieuzbrojonym w wiedzę, to właściwie nie warto wybierać się do Armenii, ot malownicze, lepiej lub gorzej odrestaurowane i utrzymane świątynie. Jednak gdy uświadomię sobie, że   te przebogate formy kładli tutaj ludzie, w czasie gdy my, "Polacy" żyliśmy w szałasach gdzieś pomiędzy w Bobrem a Bugiem to, jakiś taki niewyrobiony się czułem przy lokalsach nawet, jeśli ci chodzili w gumniakach.