piątek, 19 grudnia 2014

Cordiliera Blanca w kolorze

W górach czuję się najlepiej, dlatego poświęcę trochę więcej kadrów Kordylierze. Widoczne na zdjęciach szczyciki mają powyżej 5 500 m.n.p.m. :-).  Aż miło popatrzeć i pójść bez pamięci (i tlenu w płucach) w dal...




















poniedziałek, 8 grudnia 2014

Titi Kaka: po świcie

Poranek był zaskakująco ciepły. Wystarczył polar i czapka. Zaskoczony byłem tym, że tuż po czwartej rano ludzie już nie spali, kręcili się po nieoświetlonych uliczkach a w oknach świeciło się słabe światło. W plątaninie uliczek i w ciemności tylko kierunek "w górę" wydawał się właściwy,  słusznie, wkrótce wyszliśmy ponad dachy domów. Atmosfera niesamowitości poprzedniego wieczora jeszcze unosiła się w powietrzu, w oddali pośpiewywały nieznane mi ptaki, powietrze stało w bezruchu, po wierzchołkach chmur ślizgały się promienie słońca. Chciałem przysiąść i podumać, ale szczyt był daleko,  niemal biegiem dotarłem na górę. Tuż po wschodzie słońca opadła woalka niesamowitości. Wszystko nagle znormalniało, czarne cienie skał i murków zniknęły, pojawiło się specyficzne, niebieskawe światło. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale pomyślałem tam na szczycie, że do wschodu słońca był chyba jakiś pochód duchów tego jeziora.
















Rejs zakończył się na Wyspach Uro, czyli rzekomym osiedlu na wyspach z trzciny. To jest ciekawa historia. Miejscowi,  pewnie zmęczeni ciągłym najazdem turystów wybudowali parę wysp, na których "prezentuje się" życie. Taki trzcinowy skansen. Mamy tutaj trzcinowe domki, trzcinowe łódki, trzcinowe krzesełka i tapczany. Jeśli dopłacisz za nocleg, może nawet przyśni Ci się trzcinowy sen. Dla wzmocnienia efektu mamy nawet świnię na postronku i zasuszone płody lamy. Z pewnością rano miejscowi ruszają do wysp obsługiwać turystów a wieczorem zwijają się i wracają do swoich domów, bo nie wierzę, że można mieć tak sterylnie czysto w szałasie. To była pachnąca nowością cepelia. Ale płynąc kanałami udało nam się dostrzec też te prawdziwe, chyba zamknięte dla turysty fragmenty wysp. Mają one po prostu pełną infrastrukturę, kotły solarne, kable, domy są z dykty pokryte kiepską blachą wkoło przede wszystkim typowy rozgardiasz codziennego życia, wiszące pranie, rozsypane śmieci, wychodek. To jednak jest głęboko w trzcinie, poza szlakami turystycznymi. Widziałem nawet bożnicę zielonoświątkowców i coś co przypominało posterunek policji. Nie dostrzeżesz natomiast straganów z tandetą i specyficznych, niepraktycznych łódek z trzciny.