Zieleniec-skiresort, jakaż dumna nazwa. Miałem okazję po kilkunastu latach ponownie odwiedzić tą małą wioseczkę. No cóż, chyba się lekko postarzałem, bo jakoś entuzjazmu nie odczułem za grosz spacerując po "deptaku", przeciwnie natarczywie nachodziła mnie myśl: "za moich czasów" można było tutaj nawet umrzeć od roku tego miejsca. Dla jasności, nie żebym narzekał na astronomiczną plątaninę piętrowych wyciągów, nie żebym sobie nie chwalił wielkie banery, na rozwarstwionej dykcie producenta rozpuszczalnika do zębów, nie żebym zazdrościł miejscowym, że dorobili się majątku na narciarstwie. Pamiętam jednak wielką falującą kwiatami halę, ze wspaniałym widokiem na Masyw Śnieżnika, pośrodku kościółek z zadartym paluchem dzwonnicy a dookoła, to tu to tam (wybaczcie, trochę mi się to kojarzyło z plackami krowimi) porozrzucane na łące stare, drewniane, sudeckie chaty. No i wielki, asfaltowy parking przy którym rozpadał się hotel FWP. To wszystko pokryła gęsta sieć wyciągów, pobudowały się hotele, ceny działek podskoczyły do niewyobrażalnych wartości. I tyle zostało z tego dziwnego świata, gdzie krowy łaziły po podwórkach, słychać było pianie kogutów, szczekanie psów i gdzie staruszki łaziły po polnych ścieżkach nie wiedzieć po co i dokąd. Niektóre rzeczy nawet pamiętam z "tamtych" czasów, na przykład poniższe drzewo, przy którym przysiadały "owe" staruszki, wspinające się do wsi od kościoła. Dzisiaj na szczęście nabrało nowej, znacznie bardziej użytecznej funkcji, adekwatnej do przeznaczenia działki (stok narciarski):
Ale co tam z narzekaniem. Jedno miejsce się zmieniło od tych kilku lat, ale jakoś inaczej: kościółek i cmentarzyk (temat na czasie). Początkowo tak po prostu sobie stałem, jednak po pewnym czasie, zaczęły do mnie docierać rzeczy, jakby to ująć, metafizyczne. W kościółku wystrój zróżnicowany, jednak niektóre elementy mają cechę "ludowego" baroku. Będąc tam, aż trudno oprzeć się wrażeniu, że powstałe w epoce rzeźby, obrazy, detale są jakby uśmiechnięte, radosne, z jakimś takim specyficznym "zdziecinnieniem" a nawet przewrotnością. No Pan Bóg na chrzcielnicy (wybacz Panie) wygląda raczej jakby się dopiero obudził i dziwił na to, co widzi. Chyba rzeźbiarz miał swoją własną wizję Pisma skoro zmartwychwstały Jezus chrzci (no właśnie, kogo?), Jana, może samego rzeźbiarza, może mnie, no właśnie kogo? Świetna przewrotność w tej figurce. Jeszcze bardziej mnie dziwi, że te wszystkie detale się trzymają, że nie są powyginane paluchami turystów (promienie i flaga to cynowe blaszki).
Cmentarzyk wydał mi się jeszcze mniejszy niż był kiedyś, mam wrażenie że zniknęło kilka poniemieckich nagrobków, ale to co zostało, też zasługuje na chwilę uwagi. Barokowe aniołki, na jednym z nagrobków, skąd są nie wiem, sa raczej wetknięte w ziemię przez kogoś. Są z drewna, ale to drewno jest tak potwornie stare, że figurki są jakby ażurowe, jakby w połowie z drewna, a w połowie z powietrza, trochę jakby wyjedzone przez kornika. Jednak nie sypią się, są twarde jak kamień, doskonale zachowały detal, a jednocześnie bardzo kruche, delikatne, wrażliwe. I nie wiadomo, czy się wkrótce rozsypią, czy będą trwały.
Chyba jednak będą trwały, bo na tym samym grobie mamy dość zagadkowy, drewniany nagrobek, z 1939 roku, dębina jest w tak doskonałym stanie, że kolejne kilkadziesiąt lat stania mamy tutaj zagwarantowane więc spieszyć ze zwiedzaniem chyba się nie musicie:-) Symbolika jest dla mnie mocno zastanawiająca, ale nie jestem znawcą, więc raczej z rezerwą do moich wynurzeń... Ta osoba miała 74 lata, a jest portretowana jako panna (wianek), młoda, nawet powabna kobieta, i te róże dookoła, które zwykle w przypadku kobiety oznaczają czystość i dziewictwo. Może więc zakonnica, a może to jej dusza jest tutaj na portrecie?
Ten nagrobek troszkę mnie zastanowił, bo ewidentnie jest wykonany w przedwojennym stylu, pochowany jest tutaj Polak, którego raczej na taki nagrobek nie byłoby stać. Napis nagrobny jest wykonany z ebonitu albo jakiegoś innego "plastikowego" materiału, przyklejony kitem do okien do nagrobka, a litery namalowane odręcznie farbą olejną. Ten grób jest chyba jednak znakiem tamtych czasów, ludzie żyli w niemieckich domach, i spoczywali w niemieckich grobach. Ale ile trzeba mieć odwagi, żeby położyć się na zawsze w cudzym grobie?
Ostatni z nagrobków, Polak, nagrobek rzeźbiony, drewniany, jeśli pamiętam osoba została pochowana w 1986 roku. Moim zdaniem świetna, odważna i chyba stojąca w poprzek tradycji forma.