Tradycja tradycją, stać się musi, wstałem od wielkanocnego stołu, bez żalu przełykając ostatni kęs żurku z kiełbasą i nie bacząc na beznadziejne prognozy (do piątku miało być słońce i żadnej chmurki). Beznadziejna wpogoda bo wczesniej byłem tam dwa razy a widoki nie sięgały pięciu metrów mgły. Ruszyłem z dwoma miłymi kolegami ;-) w poniedziałek wielkanocny w Bieszczady Wschodnie: rejon Połoniny Równej przez Pikuja, Połoniną Bukowską ile się da. Przejazd samochodem do Michalovców na Słowacji, potem bez przygód dojazd autobusem do Użgorodu (3 EURO) stamtąd elektriczką do Paszkiwców. Potem już tylko własne nogi. Cała podróż TAM, trwała 12 godzin, powrót tyle samo.
Poniżej krótka fotorelacja z wyjazdu. Właściwe to raczej głusza niż cywilizacja więc same landszafty, w górach jeszcze przedwiośnie więc kolor szarobrunatny lub stalowobłękitny nie był pociągający.
|
Widok z połoniny Równej (po dwóch dniach marszu doczłapaliśmy się ale warto było, wokoło morze gór |
|
widok z Równej na Borżawę |
|
Prełuki (chaty pasterskie, tam cały czas ktoś mieszka) |
|
bez podpisu |
|
Połonina Bukowska, pogoda się załamała |
|
Z połoniny spędziły nas burze (jedna za drugą nas goniły... |
|
w oddali Pikuj |
|
a w tej oddali widać Bieszczady Zachodnie z Tarnicą, Rawkami i Połoniną Caryńską jak na patelni |
Smakowite. Jak zawsze.
OdpowiedzUsuń