------------------------------------------------
Nie zniechęcaj się, na końcu tych skomplikowanych opisów będą piękne zdjęcia
:-)
Zanim przeczytasz tego posta powinieneś rozumieć sens poprzedniego wykładu. Mimo, że był on dość skomplikowany to wniosek jest w zasadzie tylko jeden: światłomierz zawsze pokazuje "środek" możliwości matrycy, zawsze jest tak, że matryca zarejestruje kilka EV w cieniach i kilka EV w światłach. Mój aparat jest w stanie zarejestrować około 4 EV na minus i około 4EV na plus. W dzisiejszych czasach matryce lustrzanek małoobrazkowych są w stanie zarejestrować obrazy dające się powiększać tak samo jak te z najlepszych filmów analogowych, jednak zwykły analogowy film czarno-biały jest w stanie bez trudu zarejestrować obrazy o rozpiętości tonalnej (przy odpowiednim wywołaniu) (+-) 7-8 EV a porządne błony jeszcze więcej. W praktyce bez trudu można zrobić fotografię na negatywie na ciemnym strychu a na dodatek oddać piękne szczegóły za oknem na zewnątrz (albo w tunelu kolejowym z uwzględnieniem górskiego krajobrazu w "dziurze" tuunelu) W tym przypadku rozpiętość tonalna obrazu sięga nawet 20EV. Lustrzanka da albo widok na zewnątrz i czarną plamę wnętrza, albo widok wnętrza a biała plamę na zewnątrz.
Pomiar światłomierzem jest dlatego tak ważny, że daje ŚWIADOMOŚĆ możliwości sprzętu, ale wcale nie mówi o poprawnej ekspozycji kadru (jak to zwykle sugerują poradniki typu "zawodowa fotografia w łykend"): podsumujmy najważniejsze elementy dotychczasowej pisaniny.
- światłomierz nie ma pojęcia co mierzy,
- światłomierz zawsze podaje środek możliwości rejestracji obrazu przez matrycę,
- matryca nie jest w stanie zarejestrować za jednym zamachem więcej szczegółów kadru niż jej (zmierzony przez Ciebie) zakres naświetlenia wyrażony w EV.
No dobra, skoro już wiesz, że matryca nie jest w stanie zarejestrować wszystkiego, to skąd wiedzieć, co tak na prawdę zarejestruje matryca? No trzeba zmierzyć to, co chcemy sfotografować, czyli powiedzmy widoczek. Ta część robienia zdjęcia jest moją ulubioną. Wymaga pewnego główkowania przeliczania i kombinowania. Proponuję się wybrać na jakiś plener, będziesz mógł/mogła pogłówkować. a i nogi się trochę zmęczą Weź notesik i długopis, pomogą zrozumieć co się dzieje. Wybierz odpowiedni kadr do pomiarów, popatrz przez wizjer, postaraj się sobie uświadomić jakie elementy widzisz. Jak zwykle potrzeba nam przygotować aparat do kolejnego testu:
- ustaw pomiar światła swojej lustrzanki na pomiar punktowy (kwadracik z kropką), jeśli nie masz punktowego to wybierz selektywny/skoncentrowany/skupiony czy jak on się tam nazywa w twojej puszce (warto zerknąć do instrukcji obsługi!!)
- dokonuj pomiaru świadomie: pole na matówce (z reguły jest to okolica centralnego punktu autofokusa) z wyznaczoną strefą pomiaru, powinno pokrywać się z obiektem
- ustaw aparat na jeden program (proponuję preselekcję przysłony AV, w krajobrazie to jest najodpowiedniejszy program) ustaw przysłonę powiedzmy na f=8.
- Zaczynamy pomiar:
- przyjrzyj się wybranemu kadrowi, weź aparat i swoim punktowym (selektywnym) pomiarem, jeździj po całym kadrze i obserwuj czasy naświetlenia,
- Jak już się rozeznałeś/aś, to znajdź najciemniejszy element zdjęcia i zmierz światło w tym właśnie polu, to samo zrób z najjaśniejszym elementem (to może też być nawet słońce!!!!!)
- zapisz sobie obydwa pomiary.
Tutaj taka ciekawostka: jeżeli widzisz na oko, ze najciemniejszy jest pień samotnego drzewa majaczący gdzieś w dali, a najprawdopodobniej twój światłomierz "łapie" więcej niż tylko pień, to rozejrzyj się dookoła, może jest niedaleko podobne drzewo, podejdź do niego i zmierz światło na tym właśnie obiekcie (którego przecież nie masz zamiaru fotografować) z reguły drzewa są bardzo podobne do siebie. Tak samo pomiar twarzy kogoś oddalonego o 20 metrów może odbyć się z użyciem twojej własnej!!!
Na moim widoczku (to nie ważne jak wyglądał (na razie oczywiście ;-)) najciemniejsze partie miały pomiar A=8 T=25, najjaśniejsze partie to A=8 T=1500. Oznacza to, że pomiędzy najjaśniejszymi partiami a najciemniejszymi jest co najwyżej 6 EV różnicy. Skąd wiem? Narysowałem sobie "drabinkę" obrazu, skrajnie po lewej ciemne, potem kolejno odliczając 1EV doliczyłem się do około T=1500. Zobacz jak to zrobiłem w swoim notatniczku poniżej.
Taką samą drabinkę zrobiłem jako odpowiednik możliwości rejestracji obrazu przez aparat. Moja matryca ma 8 EV tolerancji, zatem kontrast 6EV z łatwością się w niej mieści (zostaje nawet jeszcze trochę miejsca). Wystarczy ustawić naświetlenie (ekspozycję) na A=8 T=200 (środek pomiędzy 25 a 1600), aby wszystko się zarejestrowało bez problemu. Zauważcie, że Nikon D-70 ledwie zmieści, bo miał 6 EV tolerancji.
Zastanówmy się jednak, co będzie w takiej sytuacji: widoczek w najciemniejszych cieniach A=8 T=2, w najjaśniejszych natomiast mamy A=8 T=1500. Robimy sobie drabinkę kontrastu tak, jak to masz na poniższym rysunku (mój kajecik) i tutaj mała konfuzja: rozpiętość tonalna wynosi aż 10,5 EV. A twój aparat, bidulek pomieści tylko niespełna 8 EV.
Jeżeli ustawimy ekspozycję na A=8 a T=30, to wprawdzie złapiemy na matrycy to co jest najciemniejsze, ale niestety wszystko co powyżej T=500 będzie białe, czyli "wypalone", bo aparat nie da rady tego "zobaczyć". Jeśli chciałbym się ratować i przesunę ekspozycję powiedzmy na A=8 a T=125, to i tak stracę odrobinkę w światłach ale masę detali w cieniach (wszystko co poniżej T=8 będzie idealnie czarne, bez możliwości rozróżnienia)
No i co teraz? Powiedziała małż(owi)nka czytając ten tekst. No i problem, ale ponieważ było dużo tekstu jak na jeden raz (jedno piwo nie wystarczy do przeczytania) to zapraszam na następny wykładzik za czas jakiś ;-)
PS: ciekawe czy wy to rozumiecie, ja dłuuuugo główkowałem zanim pojąłem tą metodę. nazywa się ona SYSTEMEM STREFOWYM, (albo metodą strefową). Daję więc małą ankietkę,może dowiem się czegoś.