Unikam tłumów turystycznych więc raczej łażę poza szlakami, śpiąc po lasach i sadach o ile mnie ktos nie pogoni. Wyszedłem z Łącka uzbrojony w małą flaszencję miejscowego specjału i ruszyłem na dróżki w kierunku Turbacza.
Następnego dnia poprawiły się warunki fotograficzne, lało przez pół dnia...
Tutaj ciekawostka: urządzenie do odstraszania zwierzyny z podgórskich pól. Zmyślna robota: małe śmigiełko napędza wałek, na którym są luźno zamocowane dwa ogniwka łańcucha, obracający się wałek powoduje, że ogniwka uderzają w złamany brzeszczot piły do drewna, dając dźwięk "klepanej kosy", dość niemiły i świdrujący w uszy. Dodatkowo zwisa sobie smętnie jakiś worek o mocnych walorach szeleszczących. Co więcej wytwórca ustawił urządzenie w sposób przemyślany i nieprzypadkowy, doskonale komponuje się estetycznie z krajobrazem ;-)
Pod Mogielicą przetrwałem trzy burze z gradobiciem gdy wreszcie odsłoniły się widoczki: czarnobiałe...
A potem kolorowe ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz