piątek, 29 kwietnia 2011

MIGAWKI Z GRUZJI cz. 4.

Ostatnim akordem, piękną klamrą zamykającym całą wyprawę, był treking po Małym Kaukazie. Wulkaniczne pasmo do złudzenia przypominające Karpaty zaoferowało nam wspaniałe widoki. Wprawdzie po Uszbie i spółce, te góry wydają się małe mimo, że dźwigają się ponad 2  kilometry ponad dna otaczających nizin (2600 m.n.p.m.), to z perspektywy czasu doceniam ich urok. 

W zasadzie, to wypada podsumować jakoś Gruzję. Chyba nie będę próbował, bo mam wrażenie, że nie uda mi się w pełni oddać wrażenia, jakie ten kraj na mnie zrobił. Chyba jedynym słowem przychodzącym mi do głowy to KONTRAST. Gruzini chyba nie zdają sobie sprawy, że na tym małym skrawku świata jest chyba wszystko, ale w mikroskali. Każdy aspekt życia, każdy element przyrody sąsiaduje z całkowicie odmiennym. A jednak nie ma tutaj żadnych napięć i tarć, wszystko współgra i harmonijnie się dopełnia. Wstrząsem było dla mnie, że 70 kilometrów wystarczy, aby z pięciokilometrowych gór wylądować w suchym, całkowicie jałowym stepie porośniętym tylko  karłowatymi iglakami, aby po kolejnych kilkunastu kilometrach, znaleźć się w jakiejś krainie wilgoci (Mały Kaukaz), gdzie z każdego kamyka płynie woda, roślinność jest nasycona zielenią (wrzesień), pasą się owce i konie. Dziwne jest to, że płaskowyże, niemal półpustynne, kamieniste i pylaste przecinane są wąwozami zielonych, wąskich dolin rzecznych, w których spokojnie i niespiesznie mieszkają Gruzini w cieniu antycznych budowli.

A to dopiero połowa kraju ;-)








Ściana BEZINGI, o której już kilka razy pisałem. Stożkowata góra TETNULD, była również obiektem jednej z "migawek" z Kaukazu.





















































A tak znakowane są szlaki (teraz nie dziwią mnie wątpliwości miejscowych, że przejdziemy pasmo bez wynajęcia przewodnika)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz