poniedziałek, 24 października 2011

LEWITACJA czyli nie przesadzaj z efektami

Na potrzeby sesji poślubnej chciałem opracować i przećwiczyć pewien efekt fotograficzny (żeby nie powiedzieć fotoszopowy), który chciałem wykorzystać właśnie na plenerze. Chcąc sfotografować lewitującego diabła opracowałem sobie na szybko metodę uzyskania czegoś podobnego i... okazało się, że nie jest to takie proste! Oczywiście mogłem sobie do tła dokleić obiekt i gotowe, jednak taka operacja z pewnością powoduje to, że kształt pikseli, rozkład tonalny i inne elementy w obu połączonych warstwach  zwyczajnie się nie zgadzają. A przecież klientela będzie powiększać, przyglądać się i ... opinię łatwo sobie zszargać nieprzemyślanym gadżeciarstwem. Zależało mi na tym, aby i obiekt i tło,  i efekt lewitacji były uchwycone jednym naciśnięciem spustu migawki a oglądający zawsze zadawał sobie pytanie: jak on to zrobił... Oto co wyszło: 



marzenie każdego mężczyzny: lewitująca nad ugorem małżonka




wariant bardziej dynamiczny



Technicznie cała operacja jest bezproblemowa, maska, stempel CTRL+C i wszystko daje się uzyskać, jednak na przeszkodzie stoi mózg, co gorsza nie mój! WASZ! Fota jest tak mało realna, że wydaje się, że albo Ania jest perfidnie wklejona do widoczka (nie wydaje się wam, że jakaś jest zbyt ostra na krawędziach?) a już na pewno jakaś zbyt jasna i niepasująca (być może zrobiłem błąd dopalając lampą....) Nie ma znaczenia, że jej własny cień kładzie się w kadrze. Czyli wytłumaczyliście sobie: tandetne wklejanie: tylko fotoszop.  A co z tym zdjęciem: (UWAGA PATRZCIE NA NIE OKOŁO 20 sekund)


Tak samo mało realne jak poprzednie, mimo, że odjąłem nieco głębi ostrości. No to zobaczcie następną fotę (zdradzam warsztat i tzw. tajemnicę zawodową, jak nic samozwańcy wywalą mnie z cechu, ale w końcu po coś to czytacie!). Ania perfidnie stoi na drabince, a ja jeszcze perfidniej tą drabinkę wymaskowałem. Ale to nic, teraz nawet drabinka jest nierealna, jakby dalej, jakby wklejona, nieprawdaż?




Na dole zdjęcie jest jak najbardziej realne, to jest jpeg z RAW'a, zupełnie nie ma się czego doczepić, a na pewno nie tego, że coś zostało wklejone. NIE INGEROWAŁEM W OBRAZ, wszystko w normie (nawet jakieś głupie to zdjęcie się wydaje). Ale sami widzicie, że coś jest nie tak, że coś wklejone. No to popastwię się nad Waszymi umysłami: czy Ania przysłania od słońca oczy czy pokazuje "puknij się w głowę"? PERCEPCJA.

Zrobiłem sesję poślubną i efekt lewitacji wyszedł wspaniale... tylko, że go nie widać!!! Model zawsze na czymś stoi, choćby to była odległa o kilkanaście metrów siatka cienka na milimetr, rożek płaszcza czy nawet pogięta puszka po piwie. 

To teraz konstatacja bardziej ogólna niż tylko efekt lewitacji. Często się ostatnio przekonuję, że ludzie mają obraz fotografii, żeby trafnie to ująć:  "jakby robionej z małpy". Przerysowanej, przepalonej, z ostrością tu i taaaaaaaaaaaaaam. Jednym słowem takiej, do jakiej przywykli kupując przysłowiowe "małpki", a prawdziwemu artyście na chleb nie wystarcza, bo mu "wizji" nie akceptują ;-) 

ps. gdzieś do połowy listopada "prawdziwy artysta" będzie musiał wstrzymać posty, wybieram się na wyjazd gdzie będę zbierać materiały do dalszych publikacji, a Was zostawiam z zimnym listopadem :-p


 




1 komentarz:

  1. Bardzo sophisticated ;)) ale jednak gumką tej drabiny nie usunąłeś, tylko fotoszopem, hehe!

    OdpowiedzUsuń