czwartek, 24 maja 2012

Armenia cz.3 LUDZIE


No właśnie, ludzie są chyba największym kapitałem tego kraju. Jakiś czas temu czytałem wspomnienia Chrisa Niedenthala z fotograficznego pleneru "Polska". Nie same fotografie jednak mnie uderzyły, lecz opisy gościnności Polaków, która minęła bezpowrotnie. Jako dziecko pamiętam jeszcze, że zatrzymywali się w naszej wiosce od czasu do czasu obcy ludzie, każdy ich zapraszał na kielonka, kawę, obiad, i nic nie było w tym nadzwyczajnego. W Armenii kult gościnności jest ciągle żywy, do tego stopnia, że odmawiając komuś odwiedzin (choćby dlatego że śpieszyliśmy się dalej), padało pytanie: "dlaczego nie chcecie, czy coś ze mną jest nie tak?". Gościna jest dla Nich zupełnie naturalna, a odmowa ( o czym przekonałem się na własnej skórze) obraźliwa...











Pojawienie się kilkuosobowej grupy z plecorami zawsze budziło ciekawość

Szczególnie wyjątkowi są mieszkańcy wsi, tam otwartość jest niezrozumiała dla przeciętnego europejczyka (z małej). Zapragnąłem chwili oddechu od trajkoczącej gromadki, więc poszedłem szukać wina i piwka dla całej grupki. Zapuściłem się do górskiej wsi, deszczowo, chłodno, z gór schodzą pasterze, gdzieniegdzie gania dzieciarnia, a wszystko zatopione w urwistej dolinie otoczonej białymi szczytami. Póki szedłem, było ok, ale wystarczyło się zatrzymać, by po chwili otworzyły się drzwi, zza drzwi wyłania się postać, podchodzi i ucina pogawędkę pytając jednocześnie, czy nie zatrzymam się na noc, bo pada deszcz i nie ma gdzie stąd iść...












Taka ciekawa opowiastka: robiłem zdjęcia nad wsią, podszedł do mnie pasterz, gumniaki oblepione błotem, wyciągnięte gacie, kij przy dłoni. Ogorzała twarz, niezbyt biały uśmiech,  mieszka w ledwie skleconej lepiance przyklejonej do stajni, ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Znając nosa meteorologicznego naszych górali zapytałem go, czy orientuje się jaka będzie pogoda na najbliższe dni. Ten się zastanowił, popatrzył na mnie lekko zakłopotany i powiedział, że nie wie, bo nie sprawdzał dzisiaj Internetu, ale zaraz pójdzie i sprawdzi. "Jak to sprawdzi?" zdębiałem... W chatce miał laptopa i szerokopasmowy, bezprzewodowy internet. To nie jest żart.



W miastach ta gościnność nie jest tak oczywista, ale spróbuj kolego kogoś zagadnąć, zaraz dostaniesz kawę i ciasteczka, przechowają Ci plecak a na dodatek wcisną owoce i "konfiety" na drogę...








wystarczyło zapytać, skąd jedzie marszrutka, a już mieliśmy kawę, ciasteczka i wszystko co trzeba. Strażacy miasta Sevan, kawę parzył sam zastępca komendanta.




Pewnym wyjątkiem (ale to chyba jednak reguła) są taksówkarze. Na każde pytanie (nawet o cenę taksówki) kłamią. W ich świecie marszrutki nie jeżdżą, wszędzie jest daleko i nigdzie się nie da dojść piechotą. 

Przelicznik odpowiedzi taksówkarskich: 

  • w realu 1 km to u nich 7km, 
  • 40 to 70 km,
  • 100 km to 140km. 
Przelicznik cen:
  • jeśli zaczął od 15 000 to skończy na 12 000, 
  • jeśli zaczął od 10 000 skończy na 7000,
  •  a jeśli od 4000 to skończy na 2000.  
Kurs liczą według licznika kilometrów wskazanego w samochodzie, problem w tym, że są dwa liczniki, jeden fabryczny i ten drugi (też fabryczny) który daje się zerować. W naszej Wołdze licznik zerowalny pokazał 120 km, podczas gdy niezerowalny (fabryczny) wskazał 98 km. Czy jakiś mechanik może mi wytłumaczyć, jak oni to zrobili?


najfajniej jeździ się "awtobusem", czasami jednak się nie zatrzymuje, bo jest zbyt wypełniony. Spokojnie,następny jedzie jutro, (o ile się zatrzyma)

















handelek, jaka szkoda, że u nas zakazany dyrektywą unijną...






podstawowa poza obserwacyjna

Ormianie uwielbiają się gościć, gaworzyć i być ze sobą pod gruszami, nad ruczajami, w knajpkach i domach, a nawet na cmentarzach. Obklepują się przy tym, obściskują, śmieją i znowu poklepują. Miejsc do biesiadowania z grilem, bieżącą wodą, daszkiem i krzesłami mają masę, tak średnio jedno na kilometr. Zawsze znajdzie się ktoś, ktoś siedzi i je. Dociekaliśmy skąd oni mają czas na takie siedzenie, to proste, odpowiedział jeden z naszych gospodarzy biesiady: "Jeśli nie ma pracy to biesiadują, jeśli jest praca, to pracują". Boże, jakież to proste, ja jak nie mam pracy to też pracuję.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz